Jestem Strażakiem

Nasze przedszkole wysyła nam linki do Picasa Web Albums, w których umieszczają zdjęcia z wycieczek i wydarzeń w przedszkolu.  I dzisiaj tez dostałem link z fotorelacji wizyty strażaków w przedszkolu 2 dni temu. Jak zobaczyłem dzieci w mundurach strażackich to nie miałem wątpliwości że zdjęcia mikołaja nie zobaczę.  Każde ubieranie stroju to męka i płacz. Tak było z rycerzem jak i z pszczółką

I jakież było moje zdziwienie. Jest !!! Widzę go. Mikołaj założył strój strażaka! Niemożliwe.  Mundur strażaka, kask na głowie i na dodatek jeszcze wesoła Mina.  (przynajmniej na ostatnim zdjęciu, które prezentuję)

MIKI Strażak
MIKI Strażak

Kolejarz

kolejarz„Franek ma ciekawy zawód – jest maszynistą. Potrafi prowadzić zarówno nowoczesną lokomotywę pociągu InterCity, jak i lokomotywę manewrową z wagonami towarowymi. Dlatego Franek tak chętnie opowiada o swojej pracy wszystkim dzieciom, które chciałyby w przyszłości zostać kolejarzami.”

I tak to się zaczęła nasza przygoda z koleją miesiąc temu
Najpierw czytaliśmy Mikołajowi „Mam przyjaciela kolejarza”. Przez parę dni tylko ciągle wołał:
-Czytać kolejarza!!!
To czytaliśmy i bawiliśmy się Mikołaja kolejką.

To był okres kiedy u Mikołaja ćwiczyliśmy następstwa czasu (słownie)
-Najpierw siku, potem ręce [myjemy], potem kulki [czyli wyprawa do jakiejś krainy zabaw]
-Najpierw przedszkole, potem pani Karolina, potem pan Mariusz [terapeuci Mikołaja], potem kulki [„Kulkowo” w Galerii Krakowskiej]
No więc ćwiczyliśmy. Mikołaj powtarzał te plany słownie a potem wykonywał po kolei te czynności.
Sam też słownie układał sobie plany jak:
– Najpierw siku, potem ręce, potem ręcznik, potem bajka

Pewnego dnia trzeba było kupić buty. Więc.
-Mikołajku, najpierw kupimy buty [oczywiście nie lubi tego], potem kulki.
Jakoś Mikołaj to zaakceptował. Pojechaliśmy do Galerii Krakowskiej, wychodzimy z parkingu i powtarzam:
-Najpierw buty, potem kulki.
A Mikołaj powtarza:
-Najpierw buty, potem kulki, potem KOLEJARZ
-Mikołajku chcesz zobaczyć kolejarza? Chcesz iść na dworzec kolejowy ?
-Taak!
-OK. -Najpierw buty, potem kulki, potem kolejarz.
Oczywiście kupno butów katastrofa, współczuje ekspedientce i innym klientom, kulki oczywiście szaleństwo.

I nadeszła ta chwila.
-Mikołajku już było: buty, potem kulki, a teraz?
-KOLEJARZ!!! – krzyknął Mikołaj i aż podskoczył z zachwytu.
Zeszliśmy na poziom -1 Galerii i udaliśmy się do przejścia na perony. Nagle Mikołaj stanął, wyraźnie zaniepokojony inna trasą.
-Mikołajku chodź -powiedziała mama. Idziemy zobaczyć kolejarza. Czy chcesz zobaczyć kolejarza?
-Tak – odpowiedział z pewną niepewnością Mikołaj i wszedł w długi tunel kierujący na perony.
Na peronie 4 stał pociąg do Tarnowa. Mikołaj był zachwycony. przeszliśmy wzdłuż pociągu. Na końcu składu pytam:
– Mikołajku, wsiądziemy do pociągu?
– Tak
I weszliśmy do środka, przemierzyliśmy 3 wagony i wyszliśmy. Mikołaj był mocno zainteresowany, ale jednocześnie cały czas w napięciu. Mocno trzymał nas za ręce. Zaraz potem wydarzyło się coś co jest dumą każdego ojca.
Przeszliśmy do początku składu i stanęliśmy obok kabiny maszynisty. Wziąłem Mikołaja na ręce i tłumaczę mu że to jest kabina maszynisty i czy pamięta, odwołując się do książki, jak chłopczyk był w kabinie maszynisty u Franka. Mikołaj przytaknął wpatrzony w kabinę. I wtedy zauważył nas maszynista i machnął zachęcająco ręką abyśmy weszli.
-Mikołajku, chcesz wejść do kabiny maszynisty
-Taak!


uMaszynisty2
w kabinie maszynisty- uśmiech proszę

Zaraz byliśmy w środku. Mikołaj usiadł na fotelu maszynisty i siedział w osłupieniu. Zaraz jednak się ożywił i zaciekawił wszystkimi urządzeniami wewnątrz. Nie muszę nadmieniać, że sam byłem w napięciu. Ja też byłem pierwszy raz w kabinie maszynisty.
– Pan powie żonie żeby zrobiła zdjęcie, będzie miał chłopak pamiątkę– powiedział maszynista.
Niestety Ania stała na peronie, obserwując nas w kabinie, aparatu nie wzięliśmy, bo nie planowaliśmy tego wydarzenia. Na szczęście miałem telefon i zdarzenie udało się utrwalić. Podziękowaliśmy całej załodze obsługi pociągu i wyszliśmy na peron. Mikołaj był wniebowzięty. Potem jeszcze przez półgodziny chodziliśmy po peronach i oglądaliśmy inne pociągi. Kiedy już wróciliśmy do Galerii zapytałem Mikołaja, czy mu sie podobało.
– Podobać kulki, podobać kolejarz – odpowiedział pełnym zdaniem Mikołaj.
Ufff, co za przeżycie.

Potem przez 3 tygodnie co niedziela, przychodziliśmy na dworzec kolejowy oglądać pociągi. Zawsze była to inicjatywa dziecka. Właściwie to już w poniedziałek, upominał się patrząc prosto w oczy:
– Kolejarza!?

Maszynka vol. 3.0

Udało się. W sobotę obcięliśmy Mikołajowi włosy. Po 8 miesiącach. O ile u zdrowych dzieci strzyżenie często nie stanowi problemu, o tyle u nas to jest nie lada przedsięwzięcie, a było to już 3 strzyżenie maszynką.

Mikołaj miał i ma bardzo dużą nadwrażliwość czuciową głowy i karku oraz nadal występującą, choć mniejszą, nadwrażliwość na pewne dzięki mechaniczne (odkurzacz, suszarka, maszynka do strzyżenia, szczoteczka elektryczna). W zamierzchłych czasach próbowaliśmy go podcinać nożyczkami, ale Mikołaj nie współpracował. Płakał, wyrywał się. Dodając do tego ostre narzędzie, o nieszczęście łatwo. Niestety nie możemy mu zapuścić długich włosów, bo Mikołaj strasznie się poci, więc zaraz go zawieje i choroba gotowa.

Dlatego zakupiliśmy 1,5 roku temu bardzo cichą maszynkę Rzeczywiście maszynka jest cichutka, poręczna i skuteczna.

Strzyżenie dla Mikołaja to zawsze traumatyczne przeżycie. Krzyk, płacz, wyrywanie się. Ania sadza Mikołaja na krześle, przytrzymuje i uspokaja, a ja strzygę. Operacja trwa zwykle 10 minut. Ale jak się skończy to wszyscy równo jesteśmy spoceni.

Oczywiście cała operacja musi zakończyć się musi myciem głowy. I tutaj też jest ciężko. Mokra głowa powoduje u Mikołaja straszny dyskomfort i brak akceptacji. Umycie i spłukanie robimy w trybie expresowym, ale bez krzyków nigdy się nie obywa.

Zawsze po strzyżeniu musimy się przyzwyczaić do nowego wyglądu dziecka. I on też. Po 1,5 godziny po zakończonym strzyżeniu z myciem, Mikołaj podszedł do lustra i powiedział:
– Nie chce Mikołaja!
Co oznacza, że nie podoba mu się jego nowy wygląd. Na szczęście na drugi dzień już było wszystko w porządku. Teraz raz na jakiś czas, chodzi do lustra, gładzi ręką zjeżone włosy, ale nie płacze. Wczoraj zapytałem go:
– Mikołajku, podobają ci się krótkie włosy?
– NIE

Przed i po strzyżeniu
Przed i po strzyżeniu

Jeszcze chwileczkę

Wczoraj Mikołaj przeprowadził takie dwa dialogi, że zdębieliśmy z wrażenia.

Aktorzy: opiekunka Iza i Mikołaj. Miejsce: duży pokój
Mikołaj bawi się kolejka, porozkładane tory, kolejka jeździ, Mikołaj ładnie się bawi. Do Pokoju wchodzi Iza i mówi:
-Mikołaj kończymy. Koniec kolejki.
Mikołaj podniósł wzrok i powiedział:
– Jeszcze chwileczkę

Akcja w samochodzie. Zgarnąłem Mikołaja z Mamą z przystanku po zajęciach logopedycznych. Mamy 45 minut na przedarcie się z centrum na drugi koniec miasta na zajęcia z Integracji Sensorycznej. To dobry moment na zjedzenie banana. Ania karmi go bananem jak co tydzień, W pewnym momencie Mikołaj mówi do mamy:
– Nie chcę bananisia.
– Mikołajku ale zjedz jeszcze jeden kawałeczek.
– Kawałeczek… Tak

I Mikołaj odgryzł kęs banana. Mama ciągnie temat dalej
– Mikołajku a może tata zjeść resztę banana?
– Tak
🙂

Pani Gosia

Dzisiaj mieliśmy ostatnie zajęcia z Panią Gosią (koniec kontraktu w Ośrodku). Nasza przygoda z Panią Gosią logopedą rozpoczęła się półtorej roku temu, kiedy Mikołaj był dopiero po pół roku rozpoczętej terapii logopedycznej. Mikołaj wymawiał wtedy dopiero (wtedy mówiliśmy że już) samogłoski. Pani Gosia obejmowała swą opieką Mikołaja raz w tygodniu, 45 minut dziennie. Byłą jedną z kilku logopedów z różnych ośrodków.
Wiele razem, a właściwie Mikołaj i Pani Gosia przeszli. Od buntów, krzyków do efektywnej nauki.

Miałem kupić na te ostatnie zajęcia kwiaty. Ale oczywiście nie zdążyłem. Na szczęście w ośrodku był kiermasz bożonarodzeniowy, na którym były zrobione bombki, kartki, choineczki i inne rzeczy zrobione w przedszkolu Ośrodka przez niepełnosprawne dzieci. Mikołaj widział go dzień wcześniej, podobał mu się strasznie. Na szczęście strat nie było 🙂

No ale do meritum. Mówię do Mikołaja:
-Mikołaj, teraz kupimy prezent dla Gosi. Kupimy bańkę (czyt. bombkę na choinkę).
Wybraliśmy bańkę, zapłaciliśmy i poszliśmy na górę. Tam odebrała go Pani Gosia i razem poszli na zajęcia. Po 45 minutach Mikołaj wraca z Panią Gosią i niesie prezent w postaci bałwanka. Jak już weszli, wręczyłem Mikołajowi bańkę i mówię do niego:
-Mikołaj, co to jest?
-Prezent
-A dla kogo ten prezent?
-Dla Gosi.

Po czym wziął bańkę i wręczył Pani Gosi.

Nie muszę mówić jakie było nasze wrażenie.
Moje, bo nie był to element wyćwiczony, jak sylaby czy kolory. Po prostu Mikołaj wiedział co się dzieje, pamiętał co robiliśmy 45 min wcześniej i po co. Super.
A Pani Gosia. Czyż piękniejszego prezentu nie może dostać logopeda, po 1,5 roku pracy.
Byliśmy oboje pod wrażeniem.

Pani Gosiu dziękujemy. Za te miesiące pracy. Za wytrwałość w przezwyciężaniu Mikołaja. Za cenne uwagi i wskazówki na bieżąco, na co zwracać uwagą podczas ćwiczeń w domu. Dziękujemy.

Gresi

Ostatnimi dniami czytamy Mikołajkowi książeczki z serii logopedycznej Kocham Czytać, część druga, Podróże Jagody i Janka. Właściwie to sam powinien je czytać za jakiś bliżej nieokreślony czas, jak rozwinie się na tyle, by samodzielnie czytać (Na razie mamy etap czytania sylab z początkowych paradygmatów MA, PA, LA, BA, FA).
No, ale jak je Mikołaj zobaczył ukryte to zaraz kazał sobie czytać. I czytamy mu o podróżach Jagody i Janka do różnych 12 krajów.
Scena z dzisiaj. coś spadło. Lecę do pokoju. Mikołaj zrzucił z szafki pudełko z książeczkami i już się do nich dobiera. Pytam:
-Czytać?
-Tak
-A co czytać?
-GRESI

Dobrze że się domyśliłem o co mu chodzi i wyciągam książeczkę „JAGODA I JANEK W GRECJI„. Czytam mu książeczkę i odpytuje z treści i obrazków.
-A gdzie jest samolot?
-A gdzie jest bilet?
-A gdzie jest kabina pilota?
-A gdzie Jagoda i Janek maja zapiete pasy?
W końcu pokazuję Jagodę i pytam:
-Mikołaj, co robi Jagoda?
Cisza… Pomagam początek:
– JAGODA….
A Mikołaj jak nie wypali:
… czyta książkę.

Nasze dziecko wypowiedziało zdanie!!!
Długo nie mogłem go chwalić, bo zaraz przewrócił kartkę i krzyczy:
-Jeszcze (tłum. czytaj dalej)

Są dni kiedy jesteśmy z niego tacy dumni, że chłopak pcha się do przodu.

Kolejka

A Mikołaj zrobił się taki łobuziak, że ho ho 🙂
Generalnie łobuzuje jak zdrowy przedszkolak w jego wieku. CO NAS BARDZO CIESZY!!!
Chociaż niekiedy brakuje nerwów, gdy przynosimy mu syrop na łyżeczce, a on odwraca głowę w ostatniej chwili i syrop ląduje na dywanie. Oczywiście ma świetną zabawę.

Wczoraj dostał od Babci z Sanoka kolejkę TOMICA. Kolejkę widział tydzień temu jak była promocja w galerii. Nie taka tam zwykła promocja. Na 20 metrach rozłożone było całe miasto z kolejkami które jeździły na wielu poziomach. I tam było całe miasto, wiele poziomowe tory, raj dla chłopaków. Oczy mu wychodziły z orbit, bo z kolejek to on znał tylko Tomka (kolejka z bajki Tomek i przyjaciele) oraz kolejki z IKEA. No ale musiał je pchać…
W kilka dni później Ania przeglądała po cichu w kuchni kolejki w necie i znalazła film jak TOMEK ciągnie wagoniki z IKEA. No i wszedł Mikołaj. I się zaczęło. Najpierw oglądał film jak zaczarowany, a potem poleciał do pokoju i dawaj, stawia swojego Tomka na torach, przypina wagony i …. nic. Popycha palcem i nic.
Jaki on był rozczarowany że jego kolejka nie jeździ sama.

I kupiliśmy tory z kolejką TOMICA.
Ja go jeszcze go takiego zadowolonego nie widziałem!!!! Jaka radość na twarzy. Nie chciał spać w ogóle. Dzisiaj mu na pół dnia babcia złożyła kolejkę, bo nie chciał ćwiczyć innych rzeczy. A jak się bawi fajnie tematycznie!!! Jak się trafi z zabawką w gusta naszych dzieci to sama radość. Nawet wyczaił, że ta wajcha przy torach to do zatrzymywania pociągów.
Teraz nic tylko kolejka, katalog rozkłada, ogląda, każe sobie czytać
składamy kolejkę

Moje dziecko myśli

Często rodzice dzieci z autyzmem zadaje sobie to kluczowe pytanie. Czy moje dziecko myśli? Co siedzi w jego głowie? Nie słyszy czy nie chce słyszeć? Dlaczego, gdy do niego mówię, nie reaguje? Ciężkie pytania. Im dłużnej rodzic o tym myśli, tym bardziej się zadręcza.
Mikołajek nabiera coraz większych kompetencji językowych. Jego ciężka praca przekłada się na coraz częstsze i spontaniczne komunikaty.
Kiedyś wróciłem późno wieczorem. Wszystko pogaszone. Pewnie Ania zasnęła przy usypianiu z Mikołajem. Wchodzę po cichutku do pokoju, a mój syn wstaje i jak gdyby nigdy nic mówi:
Cześć
Mówi cześć, tak sam z siebie. Wielka radość.
Kiedyś pracowaliśmy nad tym, by gdy coś chce wskazał to palcem. Potem, aby po wskazaniu i odpytaniu „Co chcesz?” odpowiadał jeszcze „To”.
Teraz poszedł dalej o krok dalej.
Mikołaj idzie do kuchni i mówi:
Choć mamo.
Ale gdzie mam iść Mikołajku?
Do pokoju.
Po czym bierze mamę za rękę, idzie do pokoju i wskazując palcem na zabawkę umiejscowiona bardzo wysoko mówi:
Plac zabaw
Nie wiem na ile w tym wypracowania u Mikołaja, a ile rozmyślności.
Ale są rzeczy których go nie uczymy, a pojawiają się same i niespodziewanie. Dwa dni temu, wracamy wieczorem z zajęć terapeutycznych. Wchodzimy do domu i jak co dzień ćwiczymy samoobsługę.
Mikołajku, ściągaj czapkę, kurtkę i buty
Mikołaj ściągnął czapkę, ale przy kurtce zamek mu się zaciął i powiedział sam z siebie:
Mamo pomóż.
I jak mu nie pomóc w takiej sytuacji, dziecko zasygnalizowało potrzebę.
Każde z tych zdarzeń utwierdza nas w przekonaniu, że praca nad mową i komunikacją jest jedną z najważniejszych rzeczy w terapii Mikołaja. Pozwala to dziecku wyjść z nieustannego słownego dziamdolenia, do sygnalizowania potrzeb i wyrażania myśli.

Moje dziecko myśli. Wiem to. Zawsze to wiedziałem. Jednak, gdy do dziecka nic nie docierało, gdy w wieku 2 lat nie potrafił podać lali bądź misia, wkradało się zwątpienie. Jednak odkąd zaczął się komunikować i mówić (chociaż w ograniczonym zakresie) jest nam wszystkim prościej. A przede wszystkim dziecku. Gdy myśli, gdy powie, gdy my odbierzemy jego komunikat.

Błysk w oku dziecka, kiedy dobrze odczytamy jego komunikat, bezcenne.

Boli…

Jadąc wczoraj pociągiem miałem w końcu czas, aby przeczytać Siłę Miłości (Cheri Florance, Marin Gazzaniga, Świat Książki)
Książka jest wspaniała, opowiada o matce która wyprowadziła syna z autyzmu, dzięki ciężkiej pracy syna i poszukiwaniu drogi (programów terapeutycznych) które go wyprowadzą z choroby. Udało się latami pracy. Tak w bardzo wielkim skrócie.
Jest wspaniała i optymistyczna. Jest też przerażająca:

Patrząc na wysiłek i trud rodziny w celu wyrwania dziecka z tej paskudnej choroby, widzę siebie i Anię oraz wiele znajomych mi rodzin borykających się z tą nieustanną walką. O każdy dzień, o każdą terapię, o każdy cień nadziei. (O korkach spędzonych w drodze między jednym a drugim terapeutą nie wspomnę). Tak mamy wszyscy, rodzice dzieci chorych na autyzm, bez względu na to czy mieszkamy w Krakowie czy Dublinie czy innym zakątku świata. Trud jest wielki.

W książce wielkim trudem było dla matki, aby dziecko nie trafiło do ośrodka dla dzieci z autyzmem. I to wcale mnie nie zastanowiło, ale przekonało, że moje obawy podziela ktoś inny. Też uważamy że Mikołajowi potrzebne jest środowisko dzieci zdrowych. Jako wzorce i odnośniki. Jak energię do czerpania, jak słońce roślinom
Mikołaj nauczył się naśladować, To co dobre, jak i to co złe. Jak dzieci kłębią się na placu zabaw przy jakimś elemencie, to zaraz tam jest, bo jest ciekawie. Jak zobaczył na turnusie terapeutycznym chłopca walącego głową w ziemię, zrobił zaraz to samo. Na szczęście mu się nie spodobało. Ale łapie też zaraz wszystkie stymulacje od innych dzieci z autyzmem.
Dlatego najlepszym środowiskiem rozwoju dziecka są zdrowe dzieci. Izolowanie ludzi niepełnosprawnych pogarsza ich stan. To jest demon który mnie przeraża. Co ze szkołą?!!!
Która będzie dla niego odpowiednia? Która otworzy przed nim świat. Obecnie Mikołaj chodzi do przedszkola integracyjnego. Pierwszy rok był dla niego ciężki. Dopiero w drugim roku, zgodnie z opinią terapeutów z przedszkola, czerpie z niego. Ale przedszkole kiedyś się skończy.
Przerażające jest to, wracając do książki, że pomimo że książka przedstawia walkę z chorobą sprzed ponad 10 lat, walkę i poszukiwania, nadal niewiele się zmieniło. Rodzice szukają, chwytają się wielu rzeczy. Jedni odnajdują właściwa drogę dla swego dziecka, inni niestety nie. A recepty na dobrą drogę brak. Każdy musi szukać swojej. Właściwej.

Koniec rzeczy przerażających.
Strasznie podbudowało mnie sformułowanie/teza, że kłopoty komunikacyjne powodują problemy psychiczne u dzieci. Też uważamy, że z trzech zaburzeń autyzmie, zaburzenia komunikacji jest najistotniejsze. Jak pojawia się mowa i komunikacja, to ciągnie to za sobą w górę, pozostałe dwa wory deficytów, poprawę zachowań społecznych i wyobraźni, co zaobserwowaliśmy to także u Mikołaja.
Mikołaj nie mówił. Właściwie zaczął mówić mama, tata, przed drugim rokiem. Potem zakończył, bo ujawniła się choroba. Gdy miał 2,5 roku trafiliśmy na prof. Jagodę Cieszyńską i symultaniczno-sekwencyjną naukę czytania.
Metoda pracy dla dzieci z autyzmem była dla nas tak przekonywująca i logiczna, poparta wynikami, że bez zastanowienia podjęliśmy terapie w tym kierunku. Wymagała też intensywnej pracy- 2h dziennie. Na początku przychodziła wolontariuszka 2x w tygodniu i pracowała z Mikołajem, a my uczyliśmy się pracy z Mikołajem. W tym czasie Mikołaj nie był wstanie niczego podać na polecenie. Nie rozróżniał lali od misia. Potem pracowaliśmy dodatkowo my godzinę dziennie. Potem udawało nam się dostać do Zespołu Diagnozy i Terapii Języka, na początku na1 godzinę, potem na 2. Dzisiaj Mikołaj ma łącznie 8h zajęć terapii logopedycznej w różnych ośrodkach (płatnej i bezpłatnej)
Gdy miał 3 lata czytał i mówił samogłoski. Potem długo ćwiczyliśmy sylaby. Strasznie długo. Na tyle długo, że niekiedy powątpiewałem czy ogóle kiedykolwiek wypowie słowa. W maju tego roku, w wieku 3 lat i 10 miesięcy zaczęły się słowa. Słowa, a zaraz potem komunikacja. Krok po kroku.
W końcu słyszymy „choć mamo”, na ręce, pić. krótkie jedno dwu wyrazowe. (pomijam że uwielbia dzikie zwierzęta, na których rozwijał swój słownik).

Od pewnego czasu mówi BOLI. Jakiż to ważny jest czasownik. Wprawdzie jego „boli”, brzmiało na początku jak Tobi, wiec myśleliśmy że chce aby przeczytać mu opowiadania o sympatycznym jamniczku Tobim. Ale zorientowaliśmy się dość szybko, że jednak chodzi o ból.
Od tygodnia ma katar. Nie potrafi siąkać nosa, Strasznie go to denerwuje. Ale wczoraj powiedział coś co daje nam pewność, że rozwój mowy u Mikołaja następuje teraz dużo szybciej niż kiedykolwiek.
– Mikołajku nie płacz.
– Boli…
– Kochanie, ale co cię boli?
– Boli nosek.

Odpłynąłem. Mój syn potrafi nam powiedzieć gdzie/co go boli. To jest bardzo ważna umiejętność.
Mikołaj ma 4 lata i 3 miesiące