My się tylko tak bawimy, że dzisiaj jest niedziela…

Mikołaj dostał od babci Danusi z Sanoka pieniążki na prom kosmiczny z Lego City. Bardzo się ucieszył, bo bardzo lubi ostatnio składać klocki wg instrukcji. Już wie, że zabawki się kupuje w sklepie, ale też chcieliśmy go nauczyć, że można zabawkę zamówić w komputerku przez Internet. Wieczorem w niedzielę usiedli razem z tatą przed ekranem monitora i tata zamówił na allegro prom kosmiczny, wcześniej wybrany przez Mikołaja.

Słyszę jak tata mówi do Mikołaja, że dzisiaj jest niedziela to pewnie paczkę z promem Pan Listonosz przyniesie we wtorek. Na to Mikołaj mówi, że on chce jutro dostać paczkę. Tata tłumaczy, że do poniedziałku w sklepie na pewno nie zdążą zapakować paczki i paczka przyjdzie we wtorek, a może nawet w środę. Ale Mikołaj dalej nie chce dać za wygraną i dalej kombinując odpowiada:

„Tato, ale my się tylko tak bawimy, że dzisiaj jest niedziela. A tak naprawdę dzisiaj jest poniedziałek i paczka przyjdzie jutro”

 Ręce ze zdziwienia nam opadły. To dopiero wyższy poziom kombinacji. Zagiął nas naszą bronią. Ja często, kiedy Mikołaj opowiada jakieś super wymyślone historie, albo super zabawy mówię do niego, aby go trochę sprowadzić na ziemię, żeby pamiętał że my się tylko tak bawimy a naprawdę to jest …….

Mimo, że Mikołaj ma bardzo bujną wyobraźnię to odniesienie do rzeczywistości ma w normieJ

Wie, że patyk, który przed chwilą był jeszcze w zabawie kanapką jest w rzeczywistości tylko patykiem a piaskownica, która byłą pustynią tak naprawdę jest tylko piaskownicą.

Ale musi być bardziej czytelny dla dzieci i uczę go, żeby je informował w co się teraz bawi bo nie zawsze jest to dla nich takie oczywiste jak dla MikołajaJ

Mikołaj! Co ty wyprawiasz :)

W miniony weekend byliśmy w Sanoku u babci. Pogoda była piękna a my mieliśmy mnóstwo planów do zrealizowania. Rano o 11 byliśmy umówieni u mojej koleżanki Agnieszki na kawę. Ale wcześniej po drodze mieliśmy wstąpić do sklepu i dokupić dla mojej mamy deskę na toaletę, która jej się zepsuła. Wydawało się, że szybko to załatwimy i pojedziemy dalej. Ale …..

Opowieść Mikołaja:

Babciu byliśmy w sklepie i chciało mi się siku. A mama powiedziała: Jezus Maria Mikołaj co ty wyprawiasz! musimy biec i pobiegliśmy. Zrobiłem siku na trawie i mówię: Mamo chce mi się kupkę. A mama powiedziała: Jezus Maria Mikołaj musimy biec na stację benzynową do toalety. Biegliśmy i biegliśmy i zrobiłem kupkę w toalecie na stacji benzynowej.

 Opowieść mamy:

Jesteśmy w sklepie, Wiesiek zajęty dobieraniem deski do toalety dla teściowej, a Mikołaj biega sobie pomiędzy rzędem równo ustawionych toalet. Nagle patrzę a Mikołaj przymierza się do ściągania spodni i skorzystania z toalety na środku sklepu. Wołam, Mikołaj co ty robisz!, łapię go za rękę i biegniemy robić siku na trawkę za sklepem. Ale Miki mówi mi, że chce jeszcze kupkę. Myślę sobie, co tu robić i widzę na horyzoncie stację benzynową. Pytam Mikołaja czy wytrzyma jeszcze i biegniemy na stację benzynową. Na szczęście była tam łazienka.

 Opowieść taty:

Chciałem załatwić szybko zakupy i jechać dalej. Żeby nie mieć kłopotu zabrałem z domu teściowej zepsutą deskę na wzór. Chodzę z tą deską pod pachą po sklepie. Już wybrałem co trzeba, chcę zapłacić, rozglądam się za Anią i Mikołajem (w torebce Ani były pieniądze i moje dokumenty), a ich nie ma. Denerwuję się, szukam ich wszędzie a ich dalej nie ma. Dzwonię, a Ania mi mówi, że są na stacji benzynowej w toalecie i mam tam przyjść. Lecę więc z deską pod pachą, wchodzę na stację benzynową i kieruje się do damskiej toalety, bo tam podobno są. Do damskiej toalety długa kolejka, a ja z tą deską pcham się na początek. Chyba wyglądałem tak dziwnie, że nikt się nawet nie odezwał. W najlepszym wypadku pomyśleli dziwak, który idzie to toalety z własną deską. Gorzej jak wychodziłem, bo wyglądało jakbym wynosił deskę z toalety. Komedia

 Epilog

Najlepsze w tym było jednak to, że Miki rozumiał, że sytuacja była komiczna. A opowiadając o tym babci na drugi dzień nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Zresztą podobnie jak i babcia. A w sklepie z toaletami był po raz pierwszy więc jeszcze mógł nie wiedzieć jak się ma zachować. Teraz już wie:)

I różne sytuacje tak musimy przetrenować. Im szybciej tym lepiej póki jest jeszcze mały i wiele mu jeszcze na razie uchodzi.

 A po wizycie pojechaliśmy na basen do Ustrzyk Dolnych. Mikołaj był zachwycony. Piękne miejsce, nowoczesny basen i upalna pogoda.

„Czyja babcia” i życie

Ania kupiła jakiś czas temu książeczki lekko rzecz ujmując, trochę kontrowersyjne na pierwszy rzut oka. Chodzi o serię książeczek dla najmłodszych, stworzoną przez popularną szwedzką autorkę i ilustratorkę Stina Wirsén. Bohaterem jest  postać misia, która stawiana jest w  różnych sytuacjach, z jakimi na co dzień spotyka się dziecko. Miś musi poradzić sobie z trudnymi emocjami. Miś bywa wściekły, samotny, zazdrosny, smutny albo uważa, że tylko on ma rację… Generalnie życie. Więc dziecko oswaja się z uczuciami zazdrości, złości, wymiotami.  Na dodatek autorka niczego nie tłumaczy, po prostu ukazuje codzienne zdarzenia, a wnioski nasuwają się same.

No właśnie same, jak same. Generalnie męcz się rodzicu sam i tłumacz dlaczego dziewczynka zwymiotowała i że wymiotowanie nie jest fajne. A jak masz dziecko z wyzwaniami rozwojowymi to musisz się nieźle nagimnastykować.

Kiedy czytaliśmy Mikołajowi po raz pierwszy „Czyja babcia”, „Kto jest samotny” jakoś mu nie przypasowały. Ale odkąd sam zaczyna czytać samodzielnie, książeczka mocno przypadła mu do gustu. No i zaczął nie tylko utożsamiać się z misiem, ale używać jego słownictwa. Szczególnie jedno słowo. Aby nie zdradzić się, odkryjecie to słowo w tej opowieści z dzisiejszego popołudnia.

Scena: chłopcy grają w piłkę w parku. Druga piłka leży gdzieś z boku. Mikołaj jeździ na rowerze. Mikołaj podchodzi do piłki i zabiera ją, i chce sobie wozić w koszyku rowerowym. Tata reaguje. (zachowania społeczne najlepiej trenować w terenie)

-Mikołaj, jak chcesz pożyczyć piłkę to idź do chłopca i zapytaj czy możesz pożyczyć.

Mikołaj wpada miedzy grających, podchodzi do o dwie głowy wyższego i dwa razy szerszego od siebie chłopca i pyta:

-Czy mogę pożyczyć piłkę?

– Nie – odpowiada chłopiec stanowczo

– Mikołaj, chłopiec nie chce ci pożyczyć piłki. Chodź idziemy dalej – staram się ratować sytuacje, ale wariant B z pożyczaniem już przerabialiśmy. Ale Mikołaj nie daje za wygraną i głośniej pyta też stanowczo (dodam, że chłopaki przestali grać)

-Czy mogę pożyczyć piłkę?!

– Nie – odpowiada znowu chłopiec i mecz zaczął się kontynuować a chłopiec odbiegł szybko  na jakieś 5 metrów.

– Głupi, głupi chłopiec – rzekł Mikołaj. Wyglądało że chłopiec mógł to usłyszeć, bo patrzył trochę dziwnie w moją stronę, więc aby zapobiec bójce, zawołałem Mikołaja i pojechaliśmy dalej. Oczywiście ja zdębiałem, słysząc co mój syn sądzi o postawie chłopca.

Tłumaczeniem użycia słowa głupi, głupia zajmuje się Ania, bo to już nie pierwszy raz jak Mikołaj go używa. Raz świadomie,  a raz dla zabawy. Teraz jak wie co słowo oznacza, musimy go uczyć, jakie to konsekwencje niesie za sobą i co może czuć druga osoba.

Jeśli ktoś jest ciekawy serii o misiu, polecam recenzję Patrycji Michońskiej w Radiu RMF Classic.

Mikołaj w zabawie rzucił do mnie od niechcenia : „Wdaje się, że we „wszesieniu” pójdę do przedszkola”

Mikołaj jest doskonale osadzony w rzeczywistości. Ma świadomość pór roku, miesięcy (umie czytać kalendarz), dni tygodnia i czasu. Wie gdzie mieszka, zna swoje imię, nazwisko, adres, (numer telefonu do mamy i taty jest w trakcie nauki), wie gdzie mieszka babcia, wie gdzie chodzi na zajęcia (terapie), potrafi i lubi czytać mapy (czy to mapa zoo czy mapa Polski z narysowaną przez tatę trasą np. nad morze czy do babci). A na dodatek przeczyta sobie z książeczek i gazetek to co go interesuje (na razie drukowanymi literami)

Ta świadomość jest mu bardzo potrzebna, systematyzuje mu świat. Odkąd wie i rozumie co się dzieje wokół niego, co było, co będzie, co wynika z czego, co jest skutkiem czego itp  – przestał się bać, panicznie płakać i protestować na wszystko.

Ta świadomość Mikołaja nie ukształtowała się sama. Jest efektem już kilkuletniej, codziennej, często wielogodzinnej pracy. Trudnej i żmudnej pracy przy stoliku z logopedami (metoda krakowska), psychologami, pedagogami (na terapiach i w przedszkolu) właściwie od podstaw (od samogłoski i sylaby oraz znaczenia podstawowych rzeczowników i czasowników)oraz przyjemniejszej na sali gimnastycznej z fizjoterapeutami, terapeutami SI, „dogo” i „hipo” terapeutami.

Nie było by też tego gdyby nie dieta prowadzona pod kierunkiem lekarza DAN i leczenia biomedycznego. Myślę, że była i jest to baza bez której nawet najlepsze terapie nie przyniosły u Mikołaja efektu.

Kolejną terapią, która stabilizuje słaby układ nerwowy Mikołaja ( a przy tym podnosi jego odporność) jest terapia czaszkowo-krzyżowa. Myślę, że dzięki niej Mikołaj zaczął mieć chęć do swobodniej komunikacji (do teraz jeszcze ktoś kto go nie zna nie zawsze zrozumie jego wypowiedź).

Teraz stanęliśmy przed nowym wyzwaniem – umiejętnościami społecznymi Mikołaja. Bez nich Mikołaj nie poradzi sobie ani w szkole, ani na podwórku, ani po prostu nigdzie.

Może za bardzo samodzielny

Mikołaj. (Dworek Białoprądnicki w tle)

Po powrocie do domu trudno było Mikołajowi zaakceptować brak ciągłego ruchu, wyjść i atrakcji. Dobrze, że chociaż jeszcze przez tydzień czynne było jego przedszkole, to trochę zamortyzowało zmiany.

Oczywiście na ile to możliwe staram się po pracy codziennie wychodzić z Mikołajem na dłuższe lub krótsze wycieczki, często na rowerze.

Niedaleko od nas jest park przy Dworku Białoprądnickim, wiec często tam chodzimy, a Miki może bezpiecznie jeździć tam na swoim rowerku.

Któregoś razu jak zwykle Miki trochę pojeździł po parku ( ja już teraz z oddali go śledzę, ale tak żeby nie zniknął mi z oczu), trochę pobawił się na placu zabaw, a później zaparkowaliśmy rowerek przy Dworku i myślałem, że pobiega sobie jak zwykle po tarasie, poprzyciska się między stolikami, drzewkami i ruszymy dalej:)  Na chwilę przystanąłem, żeby przeczytać ogłoszenie, patrzę a Mikołaja nie ma. Rozglądam się, wołam – nic. Obszedłem budynek dworku naokoło – dalej nic – Mikołaja nie ma. Już zacząłem się denerwować i zastanawiać gdzie Miki mógł pobiec. Patrzę rowerek stoi tam gdzie go zaparkowaliśmy, ale Mikołaja ani śladu. Pomyślałem, że nie będę się oddalał zbytnio od rowerku, bo Miki prędzej sobie o nim przypomni, niż o mnie. Nie chciałem też wchodzić do różnych pomieszczeń w dworku, żeby się z Mikim nie rozminąć i wcale też nie miałem pewności czy tam jest. W ogóle już byłem bardzo mocno zdenerwowany i przestraszony!!!

Nagle patrzę, a Miki jak gdyby nigdy nic wybiega z restauracji (restauracja jest w podziemiach Dworku) , podbiega do rowerku i zadowolony chce jechać dalej.

Więc pytam:

– Miki gdzie byłeś?

– W restauracji

– A po co tam byłeś?

– W toalecie

Osłupiałem. Nigdy nie korzystaliśmy w tej restauracji z toalety. W ogóle nie wiedziałem gdzie tam jest toaleta. I w ogóle nie miałem pewności czy Mikołaj mówi prawdę czy wymyślił to sobie widząc moją groźną minę. Więc oczywiście postrofowałem Mikołaja, że samemu nie wolno się oddalać od taty i trzeba mówić jak się chce iść do toalety, a do restauracji i innych miejsc nie wolno chodzić samemu. Miałem nadzieję, że zapamięta.

Po powrocie Miki zadowolony opowiedział swoimi słowami mamie co się stało i czego nie wolno mu robić.

Za kilka dni podobna sytuacja. Znowu jesteśmy w parku, rowerek zaparkowany przy Dworku. A Miki tym razem pyta: Tato, czy mogę iść do restauracji, do toalety?

Droga do toalety

Wiec chwalę Mikołaja, że zapytał i idziemy razem. Okazało się, że Miki świetnie znał drogę do toalety, więc za pierwszym razem mówił chyba prawdę.

Mam nadzieję, że Miki zapamięta z tej sytuacji, że samemu nie oddalamy się od rodziców na spacerze i mówimy o toalecie. A dla nas to informacja, że wiele sytuacji musimy jeszcze przerobić żeby Miki zrozumiał podstawowe zasady społeczne, żeby bezpiecznie mógł funkcjonować w świecie.

Wakacyjne atrakcje – Rewa i okolice (cz. 2)

Pogoda nie wydawała się w tym dniu odpowiednia do plażowania.

Decyzja: Eksperyment w Gdyni.  Centrum Nauki EXPERYMENT  jest czymś podobnym do Ogrodu Doświadczeń w Krakowie, z tym że ekspozycje dla odkrywców prawa fizyki i przyrody są w pomieszczeniu zamkniętym. Ponieważ krakowski Ogród Doświadczeń bardzo się Mikołajowi podobał, dlatego liczyliśmy że Experyment też mu się spodoba. I nie przeliczyliśmy się. Już wcześniej nas zadziwiła Mikołaja otwartość do poznawania „co i jak”

Niezaprzeczalnie najbardziej podobał się Mikołajowi, symulator studia telewizyjnego, gdzie jak w telewizji podmieniane było tło na którym „prezenter” jest widziany. Duże wrażenie na nim zrobiło jak robi się wiatr, stanie wewnątrz szklanej bańki, czy wyciskanie kształtów w ramie naszpikowanej plastikowymi igłami. Trudne, i trochę niezrozumiałe były jeszcze wszystkie stanowiska optyczne z rozdzielaniem światła.

Naszą nauką z tej wycieczki na pewno jest to, że Mikołaj jest otwarty na poznawanie i sprawia mu to wiele radości. IMG_0773

Wyjście do Akwarium Gdyńskiego było dla Mikołaja również fascynujące, szczególnie w nowej części, gdzie panowała mnogość ryb. Chyba największe wrażenie zrobiła na nim rozpłaszczona na szybie ośmiornica, która powoli zmieniała swoją lokalizacje. Nie mógł od niej oderwać oczu. Ciekawym wrażeniem sensorycznym była tzw. Sala mokra, gdzie można było dotknąć pływające ryby. No szkoda, że nie było tutaj pingwinów. Na nas wrażenie zrobiły pływające rekiny i piękne rafy koralowe.

Ponieważ pogoda nas nie rozpieszczała, mieliśmy jeszcze kilka planów awaryjnych. Tym razem plac zabaw Loopy’s World w Gdańsku to 3000 m2 powierzchni do zabawy ze zjeżdżalniami, trampolinami, tunelami i przejściami, a co najważniejsze to wspólna zabawa dzieci wraz z opiekunami. Tak więc Mikołaj przedzierał się przez gąszcz tuneli, a ja za nim. Świetna zabawa i patrząc po innych,  nie wiem czy rodzice nie mieli niejednokrotnie większej frajdy od dzieci. Mikołaj uwielbia takie miejsca, ale jak zobaczył ogrom tego placu zabaw, to był wyraźnie oszołomiony. Ale szybko zaczął rozpoznawać teren. Po godzinie był cały mokry, a po 1,5 po prostu ustał ze zmęczenia. Zresztą ja też. Polecam wszystkim będącym w Gdańsku.

Nasze wyjazdy na turnusy mają nie tylko na celu kontynuację terapii w wakacje, ale otwieranie Mikołaja na nowe wrażenia i bodźce. Właściwie to już nie musimy go na nie otwierać, bo wszystkie nasze propozycje przyjmuje z radością. A możliwość spędzania z dzieckiem 100% czasu, zaplanowanego i niezaplanowanego, powoduje że Mikołaj rozwija się zdecydowanie szybciej. Co widać zawsze po powrocie z wakacyjnych turnusów.



[Eksperyment – wyciskam kształty]



[Eksperyment – najpierw zrobię sztorm, a potem wejdę do bańki mydlanej]



[Eksperyment – symulator studia telewizyjnego]



[Eksperyment – Komnata Amesa: raz większy, raz mniejszy]