Może za bardzo samodzielny

Mikołaj. (Dworek Białoprądnicki w tle)

Po powrocie do domu trudno było Mikołajowi zaakceptować brak ciągłego ruchu, wyjść i atrakcji. Dobrze, że chociaż jeszcze przez tydzień czynne było jego przedszkole, to trochę zamortyzowało zmiany.

Oczywiście na ile to możliwe staram się po pracy codziennie wychodzić z Mikołajem na dłuższe lub krótsze wycieczki, często na rowerze.

Niedaleko od nas jest park przy Dworku Białoprądnickim, wiec często tam chodzimy, a Miki może bezpiecznie jeździć tam na swoim rowerku.

Któregoś razu jak zwykle Miki trochę pojeździł po parku ( ja już teraz z oddali go śledzę, ale tak żeby nie zniknął mi z oczu), trochę pobawił się na placu zabaw, a później zaparkowaliśmy rowerek przy Dworku i myślałem, że pobiega sobie jak zwykle po tarasie, poprzyciska się między stolikami, drzewkami i ruszymy dalej:)  Na chwilę przystanąłem, żeby przeczytać ogłoszenie, patrzę a Mikołaja nie ma. Rozglądam się, wołam – nic. Obszedłem budynek dworku naokoło – dalej nic – Mikołaja nie ma. Już zacząłem się denerwować i zastanawiać gdzie Miki mógł pobiec. Patrzę rowerek stoi tam gdzie go zaparkowaliśmy, ale Mikołaja ani śladu. Pomyślałem, że nie będę się oddalał zbytnio od rowerku, bo Miki prędzej sobie o nim przypomni, niż o mnie. Nie chciałem też wchodzić do różnych pomieszczeń w dworku, żeby się z Mikim nie rozminąć i wcale też nie miałem pewności czy tam jest. W ogóle już byłem bardzo mocno zdenerwowany i przestraszony!!!

Nagle patrzę, a Miki jak gdyby nigdy nic wybiega z restauracji (restauracja jest w podziemiach Dworku) , podbiega do rowerku i zadowolony chce jechać dalej.

Więc pytam:

– Miki gdzie byłeś?

– W restauracji

– A po co tam byłeś?

– W toalecie

Osłupiałem. Nigdy nie korzystaliśmy w tej restauracji z toalety. W ogóle nie wiedziałem gdzie tam jest toaleta. I w ogóle nie miałem pewności czy Mikołaj mówi prawdę czy wymyślił to sobie widząc moją groźną minę. Więc oczywiście postrofowałem Mikołaja, że samemu nie wolno się oddalać od taty i trzeba mówić jak się chce iść do toalety, a do restauracji i innych miejsc nie wolno chodzić samemu. Miałem nadzieję, że zapamięta.

Po powrocie Miki zadowolony opowiedział swoimi słowami mamie co się stało i czego nie wolno mu robić.

Za kilka dni podobna sytuacja. Znowu jesteśmy w parku, rowerek zaparkowany przy Dworku. A Miki tym razem pyta: Tato, czy mogę iść do restauracji, do toalety?

Droga do toalety

Wiec chwalę Mikołaja, że zapytał i idziemy razem. Okazało się, że Miki świetnie znał drogę do toalety, więc za pierwszym razem mówił chyba prawdę.

Mam nadzieję, że Miki zapamięta z tej sytuacji, że samemu nie oddalamy się od rodziców na spacerze i mówimy o toalecie. A dla nas to informacja, że wiele sytuacji musimy jeszcze przerobić żeby Miki zrozumiał podstawowe zasady społeczne, żeby bezpiecznie mógł funkcjonować w świecie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *