„Czyja babcia” i życie

Ania kupiła jakiś czas temu książeczki lekko rzecz ujmując, trochę kontrowersyjne na pierwszy rzut oka. Chodzi o serię książeczek dla najmłodszych, stworzoną przez popularną szwedzką autorkę i ilustratorkę Stina Wirsén. Bohaterem jest  postać misia, która stawiana jest w  różnych sytuacjach, z jakimi na co dzień spotyka się dziecko. Miś musi poradzić sobie z trudnymi emocjami. Miś bywa wściekły, samotny, zazdrosny, smutny albo uważa, że tylko on ma rację… Generalnie życie. Więc dziecko oswaja się z uczuciami zazdrości, złości, wymiotami.  Na dodatek autorka niczego nie tłumaczy, po prostu ukazuje codzienne zdarzenia, a wnioski nasuwają się same.

No właśnie same, jak same. Generalnie męcz się rodzicu sam i tłumacz dlaczego dziewczynka zwymiotowała i że wymiotowanie nie jest fajne. A jak masz dziecko z wyzwaniami rozwojowymi to musisz się nieźle nagimnastykować.

Kiedy czytaliśmy Mikołajowi po raz pierwszy „Czyja babcia”, „Kto jest samotny” jakoś mu nie przypasowały. Ale odkąd sam zaczyna czytać samodzielnie, książeczka mocno przypadła mu do gustu. No i zaczął nie tylko utożsamiać się z misiem, ale używać jego słownictwa. Szczególnie jedno słowo. Aby nie zdradzić się, odkryjecie to słowo w tej opowieści z dzisiejszego popołudnia.

Scena: chłopcy grają w piłkę w parku. Druga piłka leży gdzieś z boku. Mikołaj jeździ na rowerze. Mikołaj podchodzi do piłki i zabiera ją, i chce sobie wozić w koszyku rowerowym. Tata reaguje. (zachowania społeczne najlepiej trenować w terenie)

-Mikołaj, jak chcesz pożyczyć piłkę to idź do chłopca i zapytaj czy możesz pożyczyć.

Mikołaj wpada miedzy grających, podchodzi do o dwie głowy wyższego i dwa razy szerszego od siebie chłopca i pyta:

-Czy mogę pożyczyć piłkę?

– Nie – odpowiada chłopiec stanowczo

– Mikołaj, chłopiec nie chce ci pożyczyć piłki. Chodź idziemy dalej – staram się ratować sytuacje, ale wariant B z pożyczaniem już przerabialiśmy. Ale Mikołaj nie daje za wygraną i głośniej pyta też stanowczo (dodam, że chłopaki przestali grać)

-Czy mogę pożyczyć piłkę?!

– Nie – odpowiada znowu chłopiec i mecz zaczął się kontynuować a chłopiec odbiegł szybko  na jakieś 5 metrów.

– Głupi, głupi chłopiec – rzekł Mikołaj. Wyglądało że chłopiec mógł to usłyszeć, bo patrzył trochę dziwnie w moją stronę, więc aby zapobiec bójce, zawołałem Mikołaja i pojechaliśmy dalej. Oczywiście ja zdębiałem, słysząc co mój syn sądzi o postawie chłopca.

Tłumaczeniem użycia słowa głupi, głupia zajmuje się Ania, bo to już nie pierwszy raz jak Mikołaj go używa. Raz świadomie,  a raz dla zabawy. Teraz jak wie co słowo oznacza, musimy go uczyć, jakie to konsekwencje niesie za sobą i co może czuć druga osoba.

Jeśli ktoś jest ciekawy serii o misiu, polecam recenzję Patrycji Michońskiej w Radiu RMF Classic.

Jedna myśl na temat “„Czyja babcia” i życie”

  1. Z jednej strony myślę, że będą jeszcze z używaniem przez Mikołaja tego słowa kłopoty, ale z drugiej strony Mikołaj musi żyć w „normalnym”
    świecie, gdzie każde dziecko zna to słowo i na pewno w różnych kontekstach go jeszcze usłyszy. Ważne żeby rozumiał jaki przekaz ono niesie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *