MIKOŁAJ WIE, ŻE TATA WIE.

Od czasu do czasu Mikołaj zaskakuje nas bardzo mądrymi uwagami, którymi właściwie nikt by się po nim nie spodziewał.
Zwykle wieczorem przed zaśnięciem czytamy Mikołajowi jeszcze jakaś wybraną przez niego bajkę. Zwykle cały wieczorny rytuał: kąpiel, bajka i wspólne zasypianie to domena taty.
I tym razem przed zaśnięciem Mikołaj chciał, żeby tata przeczytał mu konkretną bajkę.
Słyszę z drugiego pokoju jak tata mówi do Mikołaja, ale powiedź całym zdaniem jaką chcesz bajkę.
I Mikołaj mówi TATO CZYTAJ BAJKĘ O ZWIERZĘTACH
Wiesiek ucieszony tłumaczy synowi, widzisz jak powiesz , to tata wie co chcesz. Na to odpowiada Mikołaj: MIKOŁAJ WIE, ŻE TATA WIE.
Ja w drugim pokoju, a babcia w kuchni, zupełnie zdębiałyśmy z wrażenia.
Na co dzień zwykle trzeba wyciągać od Mikołaja, żeby mówił całymi zdaniami. A tu taka samodzielna spontaniczna uwaga.
Bardzo chcielibyśmy już żeby Mikołaj tak płynnie i spontanicznie formułował swoje myśli. Niestety na razie jest z tym różnie. Często jeszcze do komunikacji zamiast całych zdań używa samych rzeczowników lub czasowników. Jednak od miesiąca zadaje mnóstwo pytań. Jeśli chodzi o pytania to buzia mu się dosłownie nie zamyka. Non stop pyta: Co to jest? Jaki to kolor? To kolor zimny, ciepły czy neutralny? Co robi mama/tata/babcia/Iza/pies/konik? Itp., Jaka to cyferka (pokazuje nam na palcach)? Kto tu mieszka? oraz zdaje nam różne zagadki. Repertuar pytań ciągle się poszerza Mikołaj pyta i cierpliwie czeka na odpowiedź. Kontakt wzrokowy wtedy jest na 100%

Chciałabym myśleć, że te pytania pojawiły się spontanicznie (jako naturalny etap rozwoju mowy), ale wiem, że jest to efekt nieustannej pracy logopedów z Mikołajem. Rok temu o tej porze Pani Kasia -logopeda zaleciła nam prowadzenie pamiętnika z wydarzeniami z każdego dnia. Codziennie mieliśmy rysować/wklejać symbolicznie 2 wydarzenia i zadawać o nie pytanie Mikołajowi oraz pisać drukowanymi literami w pamiętniku odpowiedź. To zadanie miało na celu nauczenie Mikołaja zadawania pytań i zrozumienia, co się wkoło niego dzieje. Pamiętnik prowadziliśmy kilka miesięcy. Pytania pojawiły się wprawdzie dopiero teraz, ale rozumienie świata i sytuacji bardzo się poprawiły u Mikołaja po wprowadzeniu tego pamiętnika. Polecam wszystkim taki pamiętnik bo pomimo, że jest to żmudna i czasochłonna robota to naprawdę warto.
Pojawienie się pytań jest fantastyczne, jednak teraz musimy być bardzo ostrożni, żeby te pytania u Mikołaja nie przerodziły się w stereotypie.

O niesfornej pszczółce i podstępnych rodzicach

W poniedziałek Mikołaj występował w ze swoim przedszkolem w Teatrze Bagatela.  [Informacja o wydarzeniu w wiadomości24.pl]

Jego grupa miała inscenizować lato. Dzieci były przebrane za radosne pszczółki biegające po łące i próbujące bronić miodku przed skradającym się Kubusiem Puchatkiem. Dzieci przygotowania do spektaklu rozpoczęły jeszcze przed świętami, a Mikołaj dołączył do nich po świętach, bo był chory. Niestety z przedszkola otrzymaliśmy informacje, że jest katastrofa. Mikołaj nie chce ubierać stroju pszczółki i nie chce brać udziału w próbach, więc jego występ w teatrze stoi pod znakiem zapytania. Pomyślałam, że nie można się poddawać. Po rozmowie z panią dyrektor przedszkola, postanowiliśmy, że spróbujemy. Mikołaj miał wsiąść udział w przedstawieniu, jednak miał być tam z opiekunką i gdyby sytuacja była dramatyczna, miała go zapakować i wracać do domu.

Codziennie z przedszkola przynoszony był strój pszczółki, żeby przyzwyczajać do niego Mikołaja. Na oswojenie ze strojem mieliśmy tylko 2 wieczory.

Przymierzanie stroju pszczółki zaczęliśmy jak zwykle próbując wziąć go podstępem , gdy oglądał wieczorynkę. Ponieważ wieczorynka była ciekawa, wiec udało się go ubrać w strój. Nawet udało się RAZ, na chwilę, ubrać czapkę z czółkami. Skrzydeł zakładać nawet nie próbowaliśmy. (jak je tylko widział niesione z przedszkola do domu to krzyczał:- Nie chcieć być pszczołą!!!)

pszczółka
pszczółka

Wpadłam na pomysł aby do stroju dołożyć coś co Mikołaj zna i lubi: swoją czarną bluzę z gitarą i rajtuzy (wykorzystane, przerobione i zaakceptowane przy stroju rycerza). Pomogło to Mikołajowi zaakceptować strój w wersji podstawowej (bez czapki i skrzydeł). W czapkę próbowaliśmy ubrać tatę, żeby zobaczył, że to fajne przebranie. Pytam Mikołaja:

-Mikołaj, Mikołaj kim jest tata?

A Mikołaj zdegustowany mówi:

– TATA JEST TATĄ.

Więc z innej beczki:

-Mikołaju ,Mikołaju, a za kogo przebrany jest tata?

Zdegustowany Mikołaj odpowiedział:

-Za pszczołę ? – i szybko dodał- Nie chcieć pszczoły!

Więc daliśmy sobie spokój z czapką.

W poniedziałek Mikołaj pojechał do teatru. Trudno mu było wytłumaczyć gdzie jedzie, bo nie rozumiał jeszcze co to jest teatr. W teatrze oczywiście nie obyło się bez małego buntu przy ubieraniu stroju, ale pani Basia, psycholog z przedszkola, zmobilizowała Mikołaja do ubrania stroju, i Mikołaj ubrał pełny strój i zaraz z innymi pszczółkami wybiegł na scenę. Na scenie bawił się świetnie i był w swoim żywiole. Na koniec pani dyrektor powiedziała, że możemy być z Mikołaja dumni.

I jesteśmy, a dla nas rodziców jest to wskazówka, aby tak łatwo się nie poddawać i próbować do samego końca. Bo wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna i z występu będą nici. A w efekcie tak świetnie mu poszło. W porównaniu do jego wcześniejszego występu scenicznego poszło mu dużo lepiej, a przede wszystkim, pełniej uczestniczył w grupie i świetnie się bawił. A miał przecież tak mało czasu na oswojenie się z nową dla siebie sytuacją.

Instrumenty

Cały poniedziałkowy wieczór był nasz (tata na zebraniu, a wolontariuszka, która przychodzi w poniedziałki ćwiczyć z Mikołajem, uczyła się do kolokwium). Tylko mama i Mikołaj.
Trochę poczytaliśmy bajek i pomuzykowaliśmy. Od porządków jakie robił Mikołaj z tatą w niedzielę (gdzie odnaleźli poupychane w różnych koszach i pudełkach instrumenty muzyczne) to granie na nich, to ulubiona zabawa Mikołaja. Mikołaj mówi:
-Instrumenty, grać na instrumentach.
To gramy aż uszy puchną (oczywiście moje, absolutnie nie Mikołaja) kocią muzykę. Każdy najmniejszy instrument (flet, organki, bębenek, cymbałki, kołatki, marakasy, tamburyn, gwizdek, keyboard) musi być w tej muzyce wykorzystany. Wokal mamy (chociaż pozostawia dużo do życzenia) też przez Mikołaja mile widziany. Nie wiem co na to mówią sąsiedzi (na wszelki wypadek nie pytam?)
Ale po muzykowaniu Mikołaj wyciągnął z szafki (już dawno zapomniane) „Co to, kto to” wyd. Seventh Sea.  I pokazuje na zwierzątka i odpytuje mnie:
-Co to jest?
Pomyślałam pobawmy się na zmianę w zadawanie pytań z Mikołajem.
I tłumaczę Mikołajowi:
-Teraz zadaje pytania mama a Mikołaj odpowiada.
Poszło świetnie. Ale potem mówię do Mikołaja:
-Teraz ty pytaj mamę.
Cisza. To dalej próbuję:
– Mikołaj, to ty teraz zadaj pytanie mamie: Co to jest?.
A Mikołaj odpowiada:
– Krowa (bo akurat trzymałam obrazek krowy)
Ja (już trochę zdenerwowana) mówię:
-Nie, teraz mikołaj pyta, a mama odpowiada.
Dalej cisza, ale widzę, że Mikołaj przestępuje z nogi na nogę, bo nie wie o co mi chodzi. Próbuję jeszcze raz to samo:
-Zadaj mamie pytanie.
A Mikołaj mi mówi zdezorientowany:
-Krowa
-Mu
-Mleko
Widział, ze coś od niego chcę ale nie mógł zrozumieć co –dlatego odpowiedział mi „biduś” na wszystkie pytania jakie mogłam mu zadać, myśląc że w końcu trafi na właściwą odpowiedź.
Załamana zrozumiałam, że nic z tego nie będzie.
Pomyślałam zrobimy inaczej. Wzięłam pudełko z kartonikami i razem z Mikołajem wspólnie wybraliśmy po 3 kartoniki dla każdego. Rozłożyłam 3 przed Mikołajem i 3 przed sobą. Pokazałam palcem słonia (na swojej kupce) i pytam:
Co to jest?
Słoń – mówi Mikołaj
Mówię:
-Dobrze, a teraz Mikołaj pyta mamę.
Wzięłam jego paluszek i pokazuję na obrazek z jego kupki. I tak zachęcam cichutko, no zapytaj co to jest. Mikołaj tak nieśmiało:
Co to jest? (i zaraz sam odpowiedział) –Kura.
Mówię:
-Dobrze, ale ty pytasz, a mama odpowiada.
Kolejna seria i BINGO. Mikołaj załapał o co chodzi?
Na drugi dzień spróbowałam to samo, tylko, że Mikołaj z daleka już krzyczy:
– Nie chcieć zwierzątka!!!
Mówię:
Dobrze to będą INSTRUMENTY.
Pytania i odpowiedzi zadawane na zmianę ze mną wyszły mu SUPER. Po prostu musiał zrozumieć regułę, mechanizm. Jak zrozumiał o co chodzi to zrobiło się to dla niego banalnie proste.
I o to chodzi. Żeby znaleźć sposób, żeby dziecko zrozumiało świat i to co się wokół niego dzieje, co się od niego wymaga, stało się dla niego proste, zrozumiałe.

Tylko pytanie: Ile to potrwa?…i czy potrafimy zawsze znaleźć sposób jak mu to wytłumaczyć…????

Dobrze Mikołajku, mama kupi samochód…

Mikołaj uwielbia książeczki. Uwielbia jak mu się je czyta, uwielbia je przeglądać, uwielbia też te Jagody Cieszyńskiej do samodzielnego czytania (wprawdzie na razie samodzielnie czyta tylko te z sylabami).
Jego miłość do książek jest ogromna, chociaż bardzo wyrafinowana. Tematy książek, bohaterzy książek i miejsca akcji ciągle rotują.
Jeszcze parę miesięcy temu dżungla, zoo i dzikie zwierzęta były super na topie. Potem (nadal się utrzymuje) nastało zainteresowanie zwierzętami domowymi i gospodarskimi. Czytaliśmy i czytamy książeczki o wsi, o gospodarstwie, zwierzętach domowych. (Mysia i jej gospodarstwo, Miś Bruno na wsi. Sera Mądra Mysz – Zuzia jedzie na wieś itp.)
A już seria z przygodami Misia Bruno była dla Mikołaja super rozwojowa. Opowiadania są krótkie, zrozumiałe i z życia codziennego. A do książeczek były jeszcze dołączane figurki, które można wykorzystać do zabawy tematycznej. Mikołaj pokochał je od razu. Super też rozwinęło się jego słownictwo i coraz lepsze budowanie prostych zdań. Zabawa tematyczna na historyjkach z misia Bruno poszła Mikołajowi świetnie.
Ale ostatnio Mikołaja zainteresowała seria Mądra Mysz – Mam przyjaciółkę weterynarza. Mam przyjaciela kolejarza, Mam przyjaciela pilota. Mam przyjaciela marynarza. Mam przyjaciela kierowcę autobusu itp.
Kupiłam kilka książeczek z tej serii na próbę i wyciągaliśmy Mikołajowi po jednej.
Ale bardzo szybko się zorientował, że tyłu na okładce są zapowiedzi innych nowych, tych których nie ma. Pewnego razu przychodzi do mnie do kuchni, pokazuje palcem i mówi:
– Mamo to. Czytać statek!
Ja mówię:
– Mikołajku nie mamy książki o statku. Jutro kupię Ci ten statek i będziemy czytać Mam przyjaciela marynarza. Chcesz?
– Tak
Na drugi dzień książka kupiona i przeczytana kilka razy od deski do deski.
Wieczorem na drugi dzień znowu Mikołaj przychodzi do mnie z książeczką i pokazuje z tyłu książki palcem na samochód.
-Mamo to. Kupić samochód!
-Chcesz czytać książkę o samochodzie?
-Taak.
-Dobrze Mikołajku jutro kupię samochód i będziemy czytać Mam przyjaciela kierowcę rajdowego. Dobrze?
-Taak.
I jak tu nie kupić dziecku książki jak się o nią tak dopomina. 🙂

Zainteresowanie Mikołaja książkami jest dla nas rodziców bardzo cenne.
Po pierwsze, że zdobywa z książek wiedzę o otaczającym go świecie i o regułach jakie w nim rządzą. Oswaja się z nim i nie budzi już w nim strachu.
Po drugie, że przez czytanie mu książek Mikołaj nabywa nowe słownictwo i próbuje budować coraz to trudniejsze zdania oraz pytania.
Po trzecie, że książki rozwinęły u Mikołaja wyobraźnie.
Po czwarte jak już nic nie skutkuje, jak się Mikołaj nudzi w poczekalni, jadąc w korku w autobusie czy będąc w innej stresowej sytuacji, książeczka zawsze zadziała i już niejeden raz wybawiła nas rodziców (ale i też terapeutów) z opresji. Książką można go po prostu „kupić”.

Książeczki nie tylko czytamy, ale też odpytuję Mikołaja (kiedyś z ilustracji), a teraz z tekstu.
Mikołaj zaczyna też budować proste pytania: Kto to jest? Co robi?
Z książeczkami się też bawimy. Bawimy się w to, o czym czytamy.
Z książeczkami też poznajemy różne miejsca i sytuacje.
Dużo łatwiej jest zrozumieć Mikołajowi świat jak o nim czytamy, potem się w to bawimy, a potem w tym zdarzeniu sami uczestniczymy.

Ale o tym, jak Mikołaj był na wycieczce na Dworcu Kolejowym, wsiadał do pociągu i poznał kolejarza opowie już TATA. 🙂

Nauka samodzielności

Po szkoleniu odnośnie wychowania ostro zabraliśmy się za samodzielność Mikołaja.
Koniec z karmieniem i ubieraniem. Oczywiście spotkało się to z głośnymi protestami Mikołaja. Ale okazało się, że Mikołaj potrafi samodzielnie jeść, ubierać się oraz rozbierać się (czasami z drobną pomocą z naszej strony), ale niestety trwa to bardzo długo.
W tej sprawie zresztą też zostałam poproszona na rozmowę z Panią psycholog do przedszkola.
Pani powiedziała, że Mikołaj ma szansę przejść do wyższej grupy przedszkolnej tylko na przeszkodzie stoi jego brak chęci do samodzielności. W wyższych grupach jest po 15-cie dzieci i 2 Panie, które nie będą miały czasu czekać godzinę, aż Mikołaj samodzielnie zje, czy się ubierze lub rozbierze. Dlatego trzeba wyćwiczyć te czynności do września u Mikołaja.
Zdajemy sobie sprawę, że szkoda by było zmarnować tą szansę, ponieważ intelektualnie, jak mówi Pani psycholog, Mikołaj jest na to gotowy. Zostawienie Mikołaja w starej grupie byłoby przestojem, a nowa grupa do której chodzą dzieci mówiące i podobne wiekowo, myślę że będzie korzystnym etapem w rozwoju Mikołaja. Dlatego staramy się jak najmniej mu pomagać ćwicząc samodzielność u Mikołaja. Mam wrażenie, że pierwszy jego bunt i rozdrażnienie mamy już za sobą. Ale ja cały czas muszę się pilnować, żeby z rozpędu go nie wyręczyć. Wczoraj po zajęciach SI jechaliśmy prosto na hipoterapię. Oczywiście z przyzwyczajenia zaczęłam sama ubierać Mikołajowi spodnie do jazdy konnej. Ja patrzę, a Mikołaj samodzielnie bez upominania podciąga je w górę (spodnie trochę gumowane i po rajtuzach szły bardzo opornie). Pomogłam mu, ale ważne jest to że sam ZACZĄŁ i mam nadzieję, że pójdziemy w tej sferze do przodu.

Trochę trudniej jest z jedzeniem. Trzymanie łyżki jest już OK, ale nabranie jedzenia na łyżkę to już katastrofa. Mikołaj nigdy też nie był łasuchem, a samo jedzenie nie jest czynnością dla niego atrakcyjną. Liczę na to, że powoli i to pójdzie do przodu.

Kolejny problem to samodzielne korzystanie z toalety. I z tym bywa różnie. Czasami są wpadki. Ale idzie lato, będzie cieplej to może i nasz stres związany z tą strefą będzie mniejszy. Najwyżej będziemy jeździć z wypakowanym ubraniami na przebranie plecakiem 

Kolejną sugestią Pani psycholog było to, aby Mikołaj miał w tych pierwszych początkowych miesiącach w nowej grupie przedszkolnej wolontariuszkę – cienia. Najlepiej studentkę lub kilka wymiennie, które w ten sposób odrobią sobie praktykę. Więc będziemy musieli zabrać się za szukanie studentek – wolontariuszek chętnych do odrobienia sobie w ten sposób praktyki od września 2011 r.

Ciężki

W sobotę rano tato przyniósł zakupy ze sklepu. Wypakował na przedpokój wielkie 5 litrowe butle z wodą oraz położył siatki. Mikołaj mocno zainteresowany przemyszkował siatki w poszukiwaniu czegoś ciekawego ale nic go nie zainteresowało. Podszedł do jednej z butli, podniósł ją, popatrzył na tatę i powiedział:
-CIĘŻKI.
Osłupieliśmy z wrażenia. Wprawdzie Mikołaj ćwiczy teraz z logopedami przymiotniki, ale nie przypuszczaliśmy, że tak szybko mu to pójdzie.

W tej chwili Mikołaj ma 4,5 roku. Zaczęliśmy ćwiczyć metodą krakowską jak miał 2,5 roku.
Nie mówił nic tylko płakał i krzyczał. To co z siebie wydobywał zostało nazwane „mową swoistą”. Po pół roku pracy czyli w ok. 3 roku Mikołaj mówił i czytał samogłoski oraz znał rzeczowniki. Po 1 roku pracy Mikołaj mówił i czytał wyrazy dźwiękonaśladowcze. Jak miał 3,5 roku potrafił adekwatnie potwierdzić TAK i NIE i zaczął czytać sylaby. Później ćwiczyliśmy czasowniki, przyimki a teraz przymiotniki. Mikołaj w obecnej chwili rozumie komunikaty, potrafi na nie odpowiedzieć, sam informuje nas co chce, a czego nie. Są to bardzo proste zdania 2-wyrazowe, ale można się z nim już w prosty sposób dogadać, chociaż często mówi mało wyraźnie.
Z logopedami ćwiczy teraz czytanie prostych zdań i odpowiada na pytania do przeczytanych zdań. I ten okres potrwa jeszcze długo.

Dżdżownica w dżungli

Jak co piątek Mikołaj był na zajęciach w Poradni na Zaciszu. Od jakiegoś czasu przed wejściem do budynku informuje nas:
– Czarny motor w koszyku.
(W poradni na korytarzu są 2 kosze z zabawkami i tam Mikołaj jakiś czas temu znalazł czarny motor, który bardzo mu się podobał). Niestety w ten piątek motor gdzieś zaginął i nie było go w koszyku. Ale Mikołaj znalazł dla odmiany dżdżownicę , którą nazwał Monisia. Monisię zabrał ze sobą do łazienki, posadził na kwietniku i powiedział:
– Dżdżownica Monisia w dżungli.
Chyba zabawa w „łazienkowej dżungli” bardzo mu się podoba 🙂

Porozmawiajmy o wychowaniu

Wczoraj byłam na 1-wszej części szkolenia dla rodziców „Porozmawiajmy o wychowaniu” prowadzonym przez pedagoga Andrzeja Wolskiego.

Szkolenie bardzo mi się podobało. Właściwie wszystko o czym mówił Pan Andrzej Wolski było jakby wiadome i oczywiste.

Ale czasami trzeba się zatrzymać, popatrzeć na dziecko i swoją rodzinę jakby z boku, oczami pedagoga. Sprawdzić czy wszystko gra, czy relacje rodzice – dziecko są takie jak powinny.

Czy nie jest tak, że dziecko przez swoją chorobę traktowane jest w sposób bardziej ulgowy, że częściej go wyręczmy, bo wydaje nam się że nie potrafi czy nie rozumie, że nie ma żadnych domowych obowiązków na rzecz innych, bo jest chore, zmęczone itp.

Pan Andrzej Wolski uświadomił nam rodzicom, że przecież każdy w domu coś robi na rzecz innego domownika. A czy nasze autystyczne dziecko coś robi na naszą rzecz, korzyść?

Nie chodzi tu o to, że posprząta zabawki, czy stolik po skończonej pracy czy zabawy ale czy np. nakrywa stół dla wszystkich, rozkłada talerze na śniadanie, wyciąga czyste rzeczy ze zmywarki itp. W zależności od swoich możliwości.

Dało mi to dużo do myślenia.

Bardzo mi się też spodobało określenie miłości rodziców względem dziecka, jako kompetencyjnej. Tj. miłości mądrej – kochamy dziecko, ale go nie wyręczmy, stawiamy mu wymagania, określamy obowiązki, jasno określamy granice, co mu wolno a co nie. Dziecko potrzebuje od nas takiej miłości.

Drugą ważną sprawą w wychowaniu dziecka jest, aby rodzice trzymali wspólny front, mieli jednakowe zdanie – niby takie oczywiste a w życiu różnie z tym bywa?

Wychowanie dziecka z autyzmem jest dużo trudniejsze. Wymaga od rodziców nieustannej uwagi (właściwie 24h), ale ważne jest, aby uświadomić sobie, żeby pewne rzeczy wprowadzać lub wykorzeniać jak najszybciej – jak dziecko jest małe, bo potem może być to dużo trudniejsze a czasami wręcz niemożliwe.

Kolejną ważną sprawą jest położenie nacisku w wychowaniu dziecka na jego samodzielność.

Przyznam się, że w tej dziedzinie trochę zawaliliśmy.

Wyręczmy Mikołaja w jedzeniu, ubieraniu, bo ciągły pośpiech, bo zmęczony, bo żeby było szybciej.

Dobrze, że byłam na tym szkoleniu, bo uświadomiłam sobie, że trzeba to zmienić.

Warto czasami pomimo ciągłej gonitwy, zmęczenia, niekończących się obowiązków pójść i posłuchać takiego szkolenia, bo jest to z korzyścią nie tylko dla dziecka, ale i całej rodziny.

Innym aspektem, który bardzo lubię przy okazji takich szkoleń to możliwość spotkania innych mam, z którymi nie było by okazji się spotkać, porozmawiać czy pożartować.

Rozwój mowy=komunikacja

Wczoraj nasza wolontariuszka Ania narysowała Mikołajowi historyjkę z Misia Bruno – Miś Bruno myje samochód.
4 obrazki. (Ania przychodzi do na w poniedziałki i ćwiczy z Mikołajem m.in. program który dostajemy z Poradni na Zaciszu. W tym programie jednym z punktów jest zabawa według scenariusza. Super do tego nadają się przygody Misia Bruno)

Materiały do historyjki (figurki misia Bruno i Wujka Misia, samochód, pianka do mycia rąk, wacik do wycierania samochodu, miseczka z wodą i koszyk do polewania wody) zorganizowałam naprędce.
Początkowo Mikołaj nową historyjkę chciał zbojkotować. Jednak po chwili, pryskanie pianką w samochód, a następnie polewanie go wodą i wycieranie – nawet mu się spodobało. Do tego stopnia że wieczorem przed pójściem spać zakomunikował nam:
– Bawić się!!! Miś Bruno myje samochód!!!
i trzeba było znowu myć samochód …..

IQ

Mikołaj miał ostatnio zrobiony test IQ metodą Leitera (test niewerbalny) Wynik to IQ=114. Jest to świetny wynik, bardzo się z tego cieszymy. Oznacza to, że Mikołaj jest w normie intelektualnej, a wynik 114 plasuje go prawie w górnej granicy (od 115 to powyżej normy).

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że gdyby był to test werbalny to wyniki były by gorsze. Świadczy to także że Mikołaj ma ogromny potencjał i nie należy go zmarnować. Daje nam to ogromną nadzieję na przyszłość i wiarę że Mikołaj poradzi sobie w życiu.