Instrumenty

Cały poniedziałkowy wieczór był nasz (tata na zebraniu, a wolontariuszka, która przychodzi w poniedziałki ćwiczyć z Mikołajem, uczyła się do kolokwium). Tylko mama i Mikołaj.
Trochę poczytaliśmy bajek i pomuzykowaliśmy. Od porządków jakie robił Mikołaj z tatą w niedzielę (gdzie odnaleźli poupychane w różnych koszach i pudełkach instrumenty muzyczne) to granie na nich, to ulubiona zabawa Mikołaja. Mikołaj mówi:
-Instrumenty, grać na instrumentach.
To gramy aż uszy puchną (oczywiście moje, absolutnie nie Mikołaja) kocią muzykę. Każdy najmniejszy instrument (flet, organki, bębenek, cymbałki, kołatki, marakasy, tamburyn, gwizdek, keyboard) musi być w tej muzyce wykorzystany. Wokal mamy (chociaż pozostawia dużo do życzenia) też przez Mikołaja mile widziany. Nie wiem co na to mówią sąsiedzi (na wszelki wypadek nie pytam?)
Ale po muzykowaniu Mikołaj wyciągnął z szafki (już dawno zapomniane) „Co to, kto to” wyd. Seventh Sea.  I pokazuje na zwierzątka i odpytuje mnie:
-Co to jest?
Pomyślałam pobawmy się na zmianę w zadawanie pytań z Mikołajem.
I tłumaczę Mikołajowi:
-Teraz zadaje pytania mama a Mikołaj odpowiada.
Poszło świetnie. Ale potem mówię do Mikołaja:
-Teraz ty pytaj mamę.
Cisza. To dalej próbuję:
– Mikołaj, to ty teraz zadaj pytanie mamie: Co to jest?.
A Mikołaj odpowiada:
– Krowa (bo akurat trzymałam obrazek krowy)
Ja (już trochę zdenerwowana) mówię:
-Nie, teraz mikołaj pyta, a mama odpowiada.
Dalej cisza, ale widzę, że Mikołaj przestępuje z nogi na nogę, bo nie wie o co mi chodzi. Próbuję jeszcze raz to samo:
-Zadaj mamie pytanie.
A Mikołaj mi mówi zdezorientowany:
-Krowa
-Mu
-Mleko
Widział, ze coś od niego chcę ale nie mógł zrozumieć co –dlatego odpowiedział mi „biduś” na wszystkie pytania jakie mogłam mu zadać, myśląc że w końcu trafi na właściwą odpowiedź.
Załamana zrozumiałam, że nic z tego nie będzie.
Pomyślałam zrobimy inaczej. Wzięłam pudełko z kartonikami i razem z Mikołajem wspólnie wybraliśmy po 3 kartoniki dla każdego. Rozłożyłam 3 przed Mikołajem i 3 przed sobą. Pokazałam palcem słonia (na swojej kupce) i pytam:
Co to jest?
Słoń – mówi Mikołaj
Mówię:
-Dobrze, a teraz Mikołaj pyta mamę.
Wzięłam jego paluszek i pokazuję na obrazek z jego kupki. I tak zachęcam cichutko, no zapytaj co to jest. Mikołaj tak nieśmiało:
Co to jest? (i zaraz sam odpowiedział) –Kura.
Mówię:
-Dobrze, ale ty pytasz, a mama odpowiada.
Kolejna seria i BINGO. Mikołaj załapał o co chodzi?
Na drugi dzień spróbowałam to samo, tylko, że Mikołaj z daleka już krzyczy:
– Nie chcieć zwierzątka!!!
Mówię:
Dobrze to będą INSTRUMENTY.
Pytania i odpowiedzi zadawane na zmianę ze mną wyszły mu SUPER. Po prostu musiał zrozumieć regułę, mechanizm. Jak zrozumiał o co chodzi to zrobiło się to dla niego banalnie proste.
I o to chodzi. Żeby znaleźć sposób, żeby dziecko zrozumiało świat i to co się wokół niego dzieje, co się od niego wymaga, stało się dla niego proste, zrozumiałe.

Tylko pytanie: Ile to potrwa?…i czy potrafimy zawsze znaleźć sposób jak mu to wytłumaczyć…????