Czy ktoś jeszcze pamięta Mikołaja, jak był takim maluszkiem?

Czy ktoś jeszcze pamięta Mikołaja, jak był takim maluszkiem? My sami z rozrzewnieniem oglądamy stare filmy z ćwiczeń z Mikołajem. Filmy te nagrywamy na co 3 miesięczne konsultacje do Poradni dla Dzieci z Autyzmem i Innymi Zaburzeniami Rozwoju w Krakowie. Na konsultacjach dostajemy indywidualny program terapeutyczny do realizacji w domu. Później nagrywamy film i na konsultacjach z Zespołem Konsultacyjnym omawiamy co się udało zrealizować z programu, a z czym Miki miał trudności.

Na początku były to proste (ale nie dla Mikołaja, często okupione płaczem i buntem) programy stymulacyjno-sekwencyjne (jak ten z początków terapii w 2009 roku, dokładnie 3 lata temu), a z czasem wraz z wiekiem i rozwojem Mikołaja programy te stawały się coraz bardziej wymagające (zarówno dla niego jak i dla nas rodziców). Ćwiczenia te mają na celu poprzez wielokrotną ilość powtórzeń zniwelować deficyty w różnych sferach rozwoju Mikołaja. I jak się okazuje, w wielu przypadkach założenie to było słuszne.


Nasze początki…

Lubię to!

Lubię to!

Lubię to. Widzimy te przyciski wszędzie. Klikamy. Ale co to jest właściwie za pojęcie lubię? Jak to wyjaśnić dziecku? Jak to wyjaśnić dziecku z autyzmem?
Kiedyś mieliśmy za zadanie zbudować arkusz informacji o sobie w celu pracy nad samoświadomością Mikołaja. Przygotowaliśmy z dzieckiem plakat – na środku zdjęcie Mikołaja, nad zdjęciem jego imię i nazwisko, w symbolicznie narysowanym domku wpisujemy adres, dookoła naklejamy symbole ulubionych potraw, zabaw, napoju, bajek itp. I ćwiczyliśmy i rozbudowywaliśmy plakat. Trudno było mu wytłumaczyć co lubi, bo tak naprawdę musieliśmy się domyślać co tak naprawdę lubi. Raczej wiedzieliśmy czego nie lubi: deszczu, burzy, zimy i przez analogie liczyliśmy że zrozumie co to znaczyć lubić. Wydawało nam się że zrozumiał, ale w życiu codziennym posługiwał się tylko sformułowaniami „Nie lubieć” I tak było pół roku temu.

W zeszłym tygodniu nagle Mikołaj powiedział:
– Lubię to.
– Ale Mikołajku, co lubisz?
– Lubię Zebcię , Gepcia i Maksia, Misia Kubę, Misia Krzysia i Boryska.
Pierwszy raz. Pierwszy raz powiedział od siebie że coś lubi. Wprawdzie są to jego ulubieni bohaterowie z bajek (Opowieści mamy Mirabelle, Mały Miś Kuba, Przygody Misia Krzysia), no ale są.
W domu przysposobił sobie stare maskotki niemowlęce słonia (Maksio), geparta (Gepcio) i zebry (Zebcia). I bawi się z nimi w fabułę z opowieści mamy Mirabelle. Codziennie przed snem rozstawia różne zwierzęta po pokoju, gasi światło, bierze latarkę i oznajmia „świetliki, światło proszę”, a potem opowiada, fabułę zrozumiała często tylko dla siebie i po 5 minutach kończy seans opowiadania o różnych dzikich zwierzętach jakie ma przyklejone na ścianach. całość ma forme wykładu dla zwierząt, analogicznie jak robi to mama Mirabelle.

Miś Kuba je zupę

Mis Kuba zaś to jego kompan do wszystkiego.  Myje mu zęby, karmi zupą, wyprowadza na spacery. Nawet ma swoje łóżko (pudełko kartonowe). Wieczorem oznajmia mu: – Kubo trzeba się położyć spać. I wkłada go do pudełka w dużym pokoju, a sam idzie do swojego łóżka w małym pokoju. Ostatnio w parku na widok grających chłopców w piłkę popatrzył na Misia Kubę i powiedział: – Kubo, zagramy w piłkę? Pokiwał głową misia i pobiegł do dzieci. Miś Kuba ma najtrudniejszy żywot, bo przy takim obciążeniu go co chwilę jest taki brudny, że trzeba go często prać . Jak wczoraj wieczorem. Rano Mikołaj wstał i po wejściu do łazienki oznajmił. -Nie chcieć suszyć Kuba na kaloryferze. I kazał go stamtąd zabrać.
Mis Krzyś i jego przyjaciel Borysek też są eksploatowane w różnych zabawach, podkreślając że to są przyjaciele, ale to Kuba ma ciężki żywot.
Najważniejsze że ma swoich bohaterów, lubi ich i cały czas się nimi bawi.