Hikikon-a, ciąg dalszy

Jeżeli myślicie, że Hikikon zniknął po wypraniu narzuty, to się mylicie.
Oczywiście narzuta została wyprana, a na wersarce pojawiła się nowa, ale tym razem niebieska. Mikołaj w dalszym ciągu kontynuował swoje rysunki zwierząt na tablicy. Pewnego razu, słyszę jak z zapałem piszczy pisak, wchodzę do pokoju i chwale Mikołajka:
-O jaki ładny słoń.
-Jaki ładny paw.
-Mikołajku, a gdzie Hikikon?

Wtedy Mikołaj z dumą odkrywa niebieską narzutę na wersarce i pokazuje narysowanego zielonym pisakiem, na kremowej wersalce Hihikona i mówi:
-Tuuuuuuuuu
Nowy Hikikon pojawił się dokładnie w tym samym miejscu co stary, tylko że nie na narzucie, ale na wersalce. Pewnie trudno było mu rysować na niebieskiej narzucie…
Tym razem Hikikon zostanie na jakiś czas, żeby zapobiec plantacji nowych.

HIHIKON

Kupiłam jakiś czas temu książeczkę dla dzieci jak prosto narysować zwierzęta.

O dziwo !!! Od razu był to hit dla taty i Mikołaja. Obydwaj z zapałem przerysowywali zwierzęta z książki na tablicy sucho ścieralnej (Mikołaj wybierał zwierzątko, a tata rysował prowadząc rączkę Mikołaja) Wspólny szał malunkowy trwał kilka dni biorąc pod uwagę, że temat dzikich zwierząt jest dla Mikołaja szalenie fascynujący.

Ale zainteresowanie rysowaniem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Jeszcze na wakacjach specjalnie wykupywaliśmy dla Mikołaja dodatkowe zajęcia plastyczne, bo dość że słabo trzymał kredkę, pisak, to jeszcze była to czynność strasznie przez niego nielubiana. Jeszcze ćwiczenia grafomotoryczne pisakiem po folii (nie trzeba mocno dociskać!) były akceptowalne, ale już rysowanie kredką, kolorowanie – katastrofa – pisk, płacz i ucieczka.

Wiec tym bardziej zainteresowanie malowaniem przez Mikołaja zwierząt bardzo nas cieszyło.

Doszło do tego, ze Mikołaj bierze pisak i rysuje opowiadając: małe kółko, duże kółko, uszy –  kropeczki, oczy, nos, buzia, nogi (123 palce) i ogon  – HIHIKON (czytaj: hipopotam).

Wczoraj, kiedy mąż poszedł do kościoła wspólnie z Mikołajem rysowaliśmy na tablicy zwierzęta: CICISIĘ (czytaj. Zebrę) SŁONIA, BAŁWANKA. Nagle usłyszałam, że kipi mi w kuchni wcześniej nastawiony rosół. Pobiegłam wiec do kuchni, żeby ratować obiad, a kiedy wróciłam do pokoju zobaczyłam mojego Mikołajka jak z zapałem kończył rysować zielonym pisakiem na kremowej narzucie OROMNEGO HIPOPOTAMA. Po prostu zdębiałam, a ręce mi opadły. Zapytałam ostrym głosem.

-Co to jest?

A moje dziecko odpowiedziało dumnie

-HIHIKON.

Ale chyba się zorientował, że nie podzielam jego zachwytu, bo szybciutko chciał gąbką do mazania tablicy zmazać swoje ogromne dzieło. Tak jak wcześniej, kiedy zaczynając rysować ostrzegałam Mikołaja, że trzeba uważać rysując, aby nie pobrudzić bluzki i też jak mu się maznęło pisakiem po bluzce szybciutko, chciał to zetrzeć gąbką.

W pierwszej chwili byłam zła, ale po chwili pomyślałam pal licho narzutę, moje dziecko pierwszy raz samodzielnie coś narysowało (to nic że na narzucie – popracuję nad tym) 🙂